Na początku naszej historycznej opowieści wyjaśnimy, że chodzi w niej o dawny cmentarz parafialny ewangelickiego Kościoła Wniebowstąpienia (czyli dzisiejszego Kościoła Morskiego). Dziś jest to teren ogrodu jordanowskiego w Nowym Porcie.
Historia samego cmentarza zaczęła się w końcu XVII wieku. Nie było jeszcze Nowego Portu, ale po tej stronie kanału portowego istniały umocnienia twierdzy Wisłoujście, tzw. Szaniec Zachodni (dziś skromnie upamiętniony jako końcowy przystanek autobusu linii 148). Chowano na nim pełniących służbę żołnierzy, zarówno ewangelików, jak i rzymskich katolików.
Nowy Port powstał pod koniec XVIII wieku. Do połowy XIX wieku był niewielką osadą, liczącą nie więcej niż 2000 mieszkańców (mniej niż położone po drugiej stronie kanału portowego Wisłoujście). Zmarłych chowano na wspomnianym wyżej cmentarzu (u zbiegu dzisiejszych ulic Wyzwolenia i Władysława IV). Dla katolików założono drugi cmentarz, u zbiegu ulic ks. Mariana Góreckiego i Wolności. Warto wspomnieć, że po drugiej stronie kanału portowego w Wisłoujściu istniał również osobny, jeszcze starszy cmentarz.
W 1833 r. erygowano w Nowym Porcie parafię ewangelicką, a w 1841 r. zbudowano pierwszą świątynię. W dwadzieścia lat później powstał istniejący do dziś katolicki Kościół św. Jadwigi Śląskiej. Z czasem rozdzielono pochówki katolickie i protestanckie i założono cmentarz katolicki (około 1886 r.) w istniejącym do dzisiaj miejscu. Cmentarz u zbiegu ulic ks. Mariana Góreckiego i Wolności (w tym miejscu znajduje się dzisiaj „Biedronka”) zamknięto, tworząc niewielki park, nazywany przez mieszkańców nieco uszczypliwie „parkiem na kościach”.
Od połowy XIX wieku cmentarz ewangelicki stał się cmentarzem parafialnym Kościoła Wniebowstąpienia. Z czasem był kilkakrotnie powiększany, co wynikało z faktu dużego przyrostu mieszkańców dzielnicy – głównie protestantów. Ostatecznie miał on kształt nieregularnego prostokąta, przylegającego do ulic Wyzwolenia i Władysława IV. Nie był tożsamy z dzisiejszym ogrodem jordanowskim, albowiem jego część po II wojnie światowej przeznaczono na jezdnię (to pętla z wysepką autobusu linii 148), a także na tereny powiększonej zajezdni tramwajowej.
Jak wyglądał cmentarz? Założono go na płaskim terenie – identycznym, jak istniejący do dziś cmentarz katolcki. Znajdowało się tutaj kilka alejek, których drogę odzwierciedla obecny drzewostan. To posadzone planowo lipy, jesiony i klony.
Na jego terenie znajdowało się także kilka budynków: dozorcy, kaplica (a jednocześnie kostnica), a także trzeci, metalowy inspekt (rodzaj zadaszonego zimowego ogrodu). Największy budynek dozorcy miał dobudowaną zewnętrzną, drewnianą toaletę; wymiary parterowego, ceglanego budynku dozorcy z drewnianym poddaszem to ok. 14,57 m długości i 8 m szerokości. Na początku XX wieku cmentarz ogrodzono.
Cmentarz był użytkowany jeszcze krótko po II wojnie światowej. Jak wynika z naszej kroniki klasztornej, został przyznany (jak wszystkie wcześniej należące do Kościoła Wniebowstąpienia tereny) franciszkanom.
W tym momencie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Cmentarz został zajęty przez nieznanego „ogrodnika”. Jak opisuje to nasza kronika klasztorna:
[O. Maciej Śliwa – powojenny gwardian klasztoru franciszkańskiego w Nowym Porcie] otrzymał natomiast przydział poewangelickiego cmentarza w Gdańsku Nowym Porcie przy ul. Władysława IV (za zajezdnią tramwajową), ale mimo otrzymanego przydziału nigdy nie wszedł w posiadanie tego terenu, ponieważ był on bezprawnie zajęty przez jakiegoś ogrodnika.
Wkrótce potem drastycznie zmieniła się polityka komunistycznego państwa – na wrogą względem Kościoła i wiary chrześcijańskiej. Ostatecznie nasi poprzednicy nie uzyskali aktu własności tego terenu.
W drugiej połowie lat czterdziestych XX w. cmentarz zamknięto. Nie było ewangelików w Nowym Porcie (w większości pochodzenia niemieckiego, zostali wysiedleni po II wojnie światowej). Tereny przejęło państwo, a prawdopodobnie w latach sześćdziesiątych niszczejący cmentarz został zlikwidowany.
Była to szersza akcja związana z zacieraniem śladów niemieckiej historii Gdańska. W tym czasie zlikwidowano znacznie większe założenia cmentarne we Wrzeszczu, wzdłuż alei Grunwaldzkiej. Sama akcja była brutalna, nie przeprowadzono ekshumacji, natomiast zniszczono (potłuczono) nagrobki, a teren wyrównano. Mniejsze fragmenty pomników zakopano. Wkrótce potem miejsce stało się ogrodem jordanowskim.
Jego późniejsza historia jest już krótka. Ogród został nieco zmniejszony (po rozbudowie zajezdni tramwajowej i budowie pętli autobusowej). Zbudowano górkę, piaskownicę, postawiono kilka ławek. Wydaje nam się, że jako ogród teren wygląda smutno: brakuje tutaj chociażby niskiej zieleni bądź kwiatów. Prawdopodobnie w latach siedemdziesiątych bądź osiemdziesiątych postawiono betonowy obiekt, który planowano przeznaczyć jako postument pomnika. W 2008 r. postawiono upamiętnienie cmentarza ewangelickiego w formie płyty informacyjnej. Fragment ogrodu przeznaczono także na plac zabaw.
Z ogrodem jordanowskim związanych było kilka miejskich legend. Jedna z nich głosiła, że istniejąca górka zbudowana została z dawnych płyt pomnikowych. Legendzie zaprzeczyły prowadzone kilka lat temu badania archeologiczne.
W 2020 r. w parku prowadzone były natomiast prace ekshumacyjne – w związku z rozbudową kanalizacji. Potwierdziły one, że dawni mieszkańcy Nowego Portu nadal tutaj spoczywają; część z nich pod jezdnią (tereny pętli autobusowej) oraz na terenie zajezdni tramwajowej.
Prawdopodobnie jedyny ocalały nagrobek z tego cmentarza znajduje się na terenie naszego ogrodu klasztornego. To pomnik poświęcony przedwcześnie zmarłemu dziecku (Rudiemu Weddingen), a jego autorem był Paul Schulz, wybitny wrocławski rzeźbiarz.
Pamiętajmy o duszach zmarłych i pochowanych tutaj w krótkiej modlitwie.
Więcej informacji przy opisach zdjęć.