Nie będę wiecznie chodził po świecie.
Mój czas parkowania w słońcu na naszej małej planecie
znajduje się między wiecznością przed moimi narodzinami
a wiecznością po mojej śmierci.
Mam własny parkometr.
Nie mogę przestawiać wskazówek.
Nie mogę do niego wrzucić następnej monety i przedłużyć czas postoju.
Nie ma takiej władzy, która mogłaby mi pomóc.
Moje życie jest jak imię, które wypisuję na morskim piasku
– wystarczy byle wietrzyk i wszystko znika.
I co dalej?
Jedno jest pewne – nie trzeba się smucić.
Trzeba raczej postarać się zaparkować w słońcu,
a nie gnieździe os, pełnym dręczących, toczących jak
robaki trosk i sprawić, by dzień stał się piękny.
Zachwycić się światłem, miłością, dobrymi ludźmi i rzeczami.
Badź przyjazny, serdeczny wobec starego człowieka,
który wie, że jego czas dobiega końa, wobec chorego,
upośledzonego, rozczarowanego, oszukanego
i tylu nieszczęśliwych, dla których nie byłu już miejsca na słońcu.
Dla nich i dla wszystkich wokół trzeba zrobić wszystko,
by ich dni były piękne.
Żeby być szczęśliwym,
właściwie nie trzeba robić niczego więcej.
Parkuj w słońcu
i pozwól zegarowi iść dalej.
Wiersz został przedrukowany w numerze 67 „Gazetki Franciszkańskiej”. Phil Bosmans (1922–2012) – flamandzki kapłan katolicki, zakonnik ze Zgromadzenia Misjonarzy Phil Bosmans. Autor wielu poczytnych wierszy i opowiadań dotyczących cierpienia, samotności i odczuwania.